wtorek, 8 sierpnia 2017



Tour de Pologne –horrible last way in Gliczarów!   



Dodaj napis


Nazwy nikomu raczej tłumaczyć nie trzeba, nawet osoby nie zainteresowane jednośladami wiedzą co to za ‘tour’ to z telewizji, prasy, czy też zwyczajnie utknęły w korku wynikającym z zamknięcia drogi na czas przejazdu kolarzy.



Święto dwóch kółek odbyło się na przełomie lipca i sierpnia, tj. 29/07 – 04/08. Wyścig składał się z 7 etapów. Na co chcę zwrócić uwagę to miejsca, przez które zostały wyznaczone trasy.


Pierwszy etap rozpoczął się i zakończył w dawnej stolicy Polski, czyli w Krakowie. Do pokonania było 130 km. Kolarze startowali z największego rynku w Europie, tj. Rynku Głównego.


Etap drugi poprowadzony został na Śląsku, prowadził przez miasta związane od lat z wydobyciem węgla. Cykliści wyruszyli z Tarnowskich gór, jadąc kolejno przez Piekary Śląskie, Chorzów oraz Siemianowice Śląskie, aby zakończyć odcinek w Śląskiej stolicy, czyli w Katowicach. Tutaj pokonali 142 km.


Z jazdy po płaskim, w etapie trzecim kolarze ruszą już pod górkę. Zaczęli w Jaworznie, gdzie pożegnali się ze Śląskiem i następnie wjechali do Małopolski. Tereny Podbeskidzia, dla uczestników bardziej wymagające niż choćby na Śląsku, aczkolwiek  dla kibiców bardziej przychylne cieszą oko widokami. Wspaniałe górskie rejony znane z turystyki pieszej jak i narciarskiej przemierzają cykliści, odliczając km do mety.


Przejechali przez Bielsko Białą, Wisłę –kojarzoną ze słynnym skoczkiem narciarskim, Adamem Małyszem, który wiele lat odnosił sukcesy na sportowej arenie międzynarodowej. Finiszowali w Szczyrku z łączną długością etapu 161 km.


Fragment czwarty to powrót z Małopolski na Śląsk. Znów wraz z uczestnikami, przenosimy się do pięknej krainy , Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Do pokonania dłuższy odcinek, bo aż 238 km. Startujemy w Zawierciu, aby poprzez Olkusz, Jastrzębie Zdrój, Rybnik dotrzeć do Zabrza.


Najkrótszy odcinek bo zaledwie 130 km, poprowadzono na Podkarpaciu. Start odbył się w Nagawczynie z finishem w Rzeszowie.  


Etap szósty, interesujący również ze względu na miejsce startu, czyli pod Kopalnią Soli w Wieliczce z zakończeniem 'pod samiuśkimi Tatrami', w Zakopanem. Miejsca te znane nie tylko nam Polakom. To ikony turystyki Małopolskiej, tzw. miejsca 'must see’.


Odcinek ten zmierzający już w rejony Podtatrza, jest można powiedzieć elementem w pewnej mierze przygotowawczym, przed czekającym na kolarzy ostatecznym fragmentem. Bodaj najgorszym.






Gliczarów Górny- ETAP OSTATNI. 


Składał się z dwóch dystansów po 66 km. Start i meta w Bukowinie Tatrzańskiej. Etap najsłynniejszy. Najtrudniejszy. Na ostatnich pięciuset metrach kolarze otrzymują do przejechania podjazd o bardzo stromym nachyleniu. Tak stromy, że nawet przednie koło może się oderwać od asfaltu.


Najgorsze ostatnie momenty kolarze pokonują z ‘ premią’ , mam tu na myśli osoby podbiegające aby przez kilka metrów popchać pod górę cyklistę. Szacunek dla tych, którzy odmówili tego wsparcia, mimo potu zalewającego ich twarze..


Co tu dużo mówić pomiędzy przejazdem Tour amatorów i wyścigiem głównym, miałam, okazję przejść się w dół i następnie powrócić do miejsca w zasadzie najbardziej obleganego ze względu na stopień nachylenia. Sam spacer i podejście było dość męczące. Nie mam odwagi spróbować tego samego tam na rowerze.


Atmosfera na wydarzeniu sportowym, szczególnie na takim, w którym można dopingować rodakowi, czyli tu w głównej mierze Rafałowi Majce, jest jedyna w swoim rodzaju.


Byłam, widziałam i doświadczyłam atmosfery dopingu na tzw. Ścianie Bukowińskiej, zobaczcie i Wy co was ominęło.















Górale-kibice nie tylko z Polski








Mały- wielki kibic Rafała




Czesław Lang rozpoczyna wyścig














Widoki z trasy wyścigu











Zakończenie stromego podjazdu



P.S. Za rok 75 edycja J.

Wyraź swoją opinię, zostawiając komentarz.
Jeśli podobał Ci się ten wpis, podziel się nim na Facebooku!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz