Droga
przez piekło…Machu Picchu w praktyce.
By tam wejść
wcale nie jest potrzebna niesamowita kondycja. To mniej więcej jak wejście na Gubałówkę, tyle, że jest sporo schodów. Średnio można liczyć 50 minut od mostu do wejścia do ruin.
wcale nie jest potrzebna niesamowita kondycja. To mniej więcej jak wejście na Gubałówkę, tyle, że jest sporo schodów. Średnio można liczyć 50 minut od mostu do wejścia do ruin.
Na wejściu otrzymujemy
bilet-mapę. Na której każde nasze wyjście poza teren ruin jest odnotowywane.
Dozwolone jest to 3 razy, dla wskazanej na bilecie daty.
Trochę
o położeniu i historii.
Ruiny znajdują się na
wysokości pomiędzy 2100m.n.p.m a 2400m. Z trzech stron otoczone Andyjskimi
szczytami, z czwartej rzeką Urubamba. Genialni Inkowie, ulokowali swą siedzibę
w taki sposób, aby być bliżej energii słonecznej, im wyżej tym lepiej, z
drugiej strony oddaleni od reszty cywilizacji. Jest to ok. 112 km. od Cuzco.
Zgodnie z obietnicą
przenosimy się chwilowo w przeszłość.
Podczas hiszpańskiej
konkwisty, znaczna część bogatego imperium Inkaskiego uległa zagładzie. Choćby
w takim Cuzco. Hiszpanie, spalili, zniszczyli prawie wszystko. Przetrwały do
dziś fragmenty, części Inkaskich świątyń. Możemy je oglądać podczas spacerów po
mieście.
Wszystko to za sprawą
kunsztu i inteligencji Indian. To samo dotyczy ruin Machu Picchu. Źródła
naukowe podają, że życie na szczycie trwało zaledwie 100 lat. Zakończyło się po
1535 r. Ruiny odkryte w 1911 r. były zachowane niemalże bez uszczerbków. A
nawet dwa domy były zamieszkane, przez indiańskie rodziny.
Machu
Picchu czyli stara góra z języka Keczua. To szczyt górujący nad ruinami.
Dlaczego przetrwały? Właśnie ze względu na lokalizację, czyli doskonałe ukrycie
wśród górskich szczytów. Ale nie tylko. Zawdzięczamy to ówczesnemu wodzowi Inkaskiemu,- Pachacútec. Który mając
świadomość hiszpańskiego najazdu, nakazał zniszczenie dróg łączących Cuzco z
Machu Picchu. Dzięki tej czynności, konkwistadorzy nie odnaleźli, co za tym
idzie nie zniszczyli indiańskiej zabudowy. W sumie jednym z niewielu minusów
tej sytuacji jest to, że nie ma żadnych zachowanych źródeł hiszpańskich
dotyczących Machu.
Pozostaje zatem
domniemywać, co tak naprawdę tam było. Nie wiadomo. Są hipotezy. Być może była
to świątynia, uniwersytet, a może pałac zimowy władcy Inkaskiego. Brak jest
zapisów z tego okresu, w związku z tym pozostaje nam żyć w niewiedzy..
Całość dzieli się na
dwie części. Miejska, na którą składają się liczne zabudowania, świątynie, pałace.
Jak łatwo się domyślić mieszkali tam kapłani, zamożna część społeczeństwa oraz
władca. Druga zaś część, określona jako
wiejska, charakteryzuje się układem tarasowym z systemem nawadniającym, gdzie
uprawiano ziemniaki, kukurydzę, warzywa. Co interesujące tarasy te zostały
wykute w skale i przystosowane pod uprawę.
A teraz wracamy do
teraźniejszości i trochę praktycznych kwestii.
Do
zabrania obowiązkowo:
-kurtka
przeciwdeszczowa
-repelenty
-latarka
-pojemna karta pamięci
w aparacie/dobry aparat
-woda ,owoce
Ceny:
Przykładowo wstęp na
same ruiny to koszt 62 $. Szczegółowe
informacje dotyczące cen, a także rezerwacja pod poniższym linkiem:
Przygotowanie-
wskazówki praktyczne.
Moje wejście obejmowało
jedynie ruiny. Jest możliwość zakupu biletu obejmującego wstęp na Machu Picchu
mountain lub Huayna Picchu, z których to gór roztacza się przepiękna panorama
na ruiny. Chcąc jednak wejść na którąś z nich, musimy zarezerwować bilety
wcześniej, ponieważ występuje tu ograniczenie 200 biletów dziennie i o ile na
same ruiny może wejść dziennie ponad 5 tysięcy osób, z wejściem na góry tak
łatwo już nie jest.
Dodatkowa kwestia do
przemyślenia, to pora podczas której udajemy się aby zobaczyć ruiny, jeśli jest
to tzw. wysoki sezon, lepiej rezerwować bilety w wyprzedzeniem ( jeśli mamy
konkretny dzień na wejście na Machu Picchu). Jeśli natomiast udajemy się na
Machu w sezonie niskim, czyli od grudnia/stycznia do marca dostępność biletów
jest większa, ale też należy się liczyć z gorszą pogodą. W tym czasie jest pora
deszczowa, zatem dostęp do ruin jak i samo ich zwiedzanie może być znacznie
utrudnione.
Jak wielokrotnie
słyszałam, droga na ruiny wiedzie przez piekło. Komarze piekło. Nie były to
informacje wyssane z palca. Widziałam niejedną osobę, która jeszcze kilka
tygodni po wizycie tam, nosiła na skórze rany komarzych pogryzień. One nie
reagują na repelenty. Mówiono nam. Potrafią ukąsić nawet przez spodnie i grube
skarpety. Nie ma zabezpieczenia…
Zabrałyśmy repelenty w
sprayu, w kulce. ( Na miejscu w pueblo bez kłopotu można zakupić). Używałyśmy
dość często. Nie wiem, czy to z ich pomocą, w każdym razie komarów nie było.
Nie było ukąszeń. A cała droga , cały dzień spędzony na szczycie, to była
prawdziwa przyjemność.
Której i wam życzę, jak
najszybciej!
Chcesz jechać, masz
pytania, wątpliwości. Napisz, zapytaj. Z chęcią odpowiem na pytania. Patrz, zakładka ''o mnie''.
Wyraź swoją
opinię, zostawiając komentarz.
Jeśli podobał Ci
się ten wpis, podziel się nim na Facebooku!