poniedziałek, 14 marca 2016


Wolontariat w dżungli, czy w mieście? Sprawdziliśmy.





Kilka miesięcy temu zdarzyło mi się pojechać na inny kontynent aby pracować jako wolontariuszka. W dzisiejszym poście, chcę się podzielić moimi wrażeniami a także przedstawić za i przeciw tego typu wyjazdów. Opiszę również możliwości portalu, poprzez, który wyszukałam moje ONG i udałam się w świat. Aby obraz był pełniejszy, przytoczę dodatkowo opinie mojego kolegi, współpracownika Jakuba, który także korzystał i nadal korzysta
z tego portalu, do wykonywania różnorodnych typów wolontariatu,- jego podróż nadal trwa!


Jest wiele możliwości wyjazdów na wolontariaty czy misje. Oferowane przez organizacje, stowarzyszenia, kościoły. Różny jest też czas trwania takiego wyjazdu, od kilku tygodni, miesięcy do nawet kilku lat. Czasem trzeba opłacać pobyt, czasem nie. Przygotowanie się i przejazd zazwyczaj we własnym zakresie musimy pokryć. Ale tutaj przechodzę do tematów wiodących tego wpisu.


Korzystałam z portalu workaway. Aby się zarejestrować należy dokonać opłaty w wysokości 23 euro. Konto jest ważne przez rok, co oznacza, że w tym czasie możemy aktywnie wybierać i nie ograniczać się do zaledwie jednego miejsca do pracy wolontaryjnej. Rejestrujemy się i uzupełniamy swój profil. Ubezpieczenie załatwiamy we własnym zakresie. 



Na platformie jest dostępna lista gospodarzy, u których można pracować jako wolontariusz. Dla mnie dużym plusem była dostępność państw. Można wybrać z listy dowolny kraj z całego świata, np. Brazylia oraz region, którym jesteśmy zainteresowani. W zależności od doświadczenia, czy zainteresowań, wybieramy typ wolontariatu, który chcemy wykonywać. Ponieważ jest kilka możliwości.  Począwszy od pracy w szkole, w hostelu, na farmie, budowy domów w dżungli, pomoc prywatnym rodzinom. Praca zazwyczaj jest przez ok.5 godzin dziennie w dni robocze.





Przydatny tutaj jest język angielski, jest duże zapotrzebowanie na nauczycieli( nie tylko zawodowych). Ale także artystów, inżynierów, osoby z pasjami, które mogą przekazać swoją wiedzę i umiejętności potrzebującym. 


Na wolontariacie pracowałam z osobami od 18 roku życia do 65. Tego typu wyjazd można połączyć ze zwiedzaniem świata. Spora część osób, które poznałam w moim projekcie tak właśnie podróżowała. Czas uczestnictwa jest tu dowolny i zależy od wolontariusza. Można pomagać przez tydzień ale też dużo dłużej.





Każdy typ pracy, będzie się różnić od siebie pod kilkoma względami. Zacznę od finansów. Organizacja wyjazdu plus późniejsze wydatki to istotna kwestia. Bywa, że za wikt i opierunek płacić nie trzeba. Czasem jednak opłata taka jest. Zaczyna się od kilku euro do kilkunastu dziennie. Czasem jest wyżywienie pełne, czasem jedynie śniadanie lub w ogóle brak. Co do warunków mieszkaniowych, najlepiej dopytać prowadząc dialog z wybranym gospodarzem. Bywa różnie. Oczywiście decydując się na wyjazd wolontaryjny, nie liczyłam na pobyt w hotelu 5*.



La Esperanza- Trujillo



Za gospodarza mojej pracy wybrałam szkołę, w Peru. Pojechałam na trzy miesiące. Płaciłam 8 euro za dzień. Dom w którym mieszkali wolontariusze składał się z dwóch pięter. Standardowo w pokoju były po dwa łóżka piętrowe. W jadalni gdzie poza posiłkami, przygotowywaliśmy lekcje był wiatrak(jako klimatyzacja).Posiłki 3 x dziennie, w tygodniu przygotowywane przez lokalne kucharki. W weekend wyżywienie organizowaliśmy we własnym zakresie. Rzadkością w domu była ciepła woda pod prysznicem. Przeważnie było nas po około 21 osób z całego świata. Pracowaliśmy od 8 do 12/12:30. Do moich zadań należało uczenie dzieci około dziesięcioletnich. Popołudniu mieliśmy czas wolny, tak naprawdę uzależniony od typu pracy. Ja często przygotowywałam lekcje na kolejny dzień. Weekendy prawie zawsze były wolne. Ponad połowę wolnego czasu spędzaliśmy na nauce surfowania a także na podróżach.









Ponieważ poznałam tylko ten jeden projekt ONG, chcę napisać o doświadczeniu kolegi Jakuba, którego podróż po świecie nadal trwa. Kuba pracował w trzech hostelach i na bambusowej farmie w Malezji. W pierwszym hostelu spędził miesiąc gdzie pracował dla Malezyjskiej pary, w drugim trzy tygodnie u Indyjczyka i w ostatnim, dwanaście dni u Chińskiej właścicielki. W hostelach prawie zawsze praca była taka sama, czyli sprzątanie, zmiana pościeli, zakwaterowanie i wykwaterowanie gości, udzielanie pomocy oraz informacji dotyczących okolicy.


Zakwaterowanie różniło się między hostelami. W pierwszym posiadał prywatny pokój, który jednakże był połączony z ogólnodostępną łazienką. W związku z brakiem całej ściany działowej( była tylko połowa), często narażony był na hałas w środku nocy. W hostelu Indyjskim, Kuba mógł spać w drugim domu, gdzie było tylko 6 łóżek, bez klimatyzacji. Lub w hostelu głównym, gdzie była klimatyzacja, aczkolwiek spał na materacu na podłodze. W ostatnim hostelu korzystał z pokoju 2osobowego bez klimatyzacji, niemniej lokalizacja w górskiej okolicy powodowała, że nie była mu ona potrzebna. Nie płacił za zakwaterowanie w żadnym z hosteli. Nigdzie nie było ciepłej wody(była możliwość jej udostępnienia),ale w zw. z klimatem nie było takiej potrzeby. Zaznacza, że nie była to trudna praca a zasadniczym jej plusem, była możliwość poznania, rozmów i wymiany doświadczeń z przyjeżdżającymi turystami.


Na farmie bambusowej, zlokalizowanej w dżungli, Kuba płacił  10 ringgit, po przeliczeniu ok. 9 pln za dzień, w tym posiadał zakwaterowanie i pełne wyżywienie. Na farmie nie było zasięgu gsm ani internetu. Dzień pracy zaczynał się o 8 aż do lunchu. Miał 1 lub dwa dni wolne w tygodniu. Do jego obowiązków należało koszenie trawy, serwisowanie narzędzi, budowa schodów do rzeki, oraz inne.








Tutaj możemy sobie podać rękę, niezależnie od warunków, w których pracowaliśmy jesteśmy zadowoleni z podróży. Bo po to pojechaliśmy, aby poczuć przygodę i przy okazji zrobić coś dobrego.


Wracając do portalu workaway, chcę dodać, że dzięki możliwości pozostawienia na koncie goszczącego jak też i wolontariusza feedbacku ,- mamy sposobność skontaktowania się, napisania wiadomości i poznania lepiej wybranego przez siebie miejsca. Dotyczy to również kontaktu między wolontariuszami, których można zapytać o opinię.  Uważam , że strona jest ciekawie zaprojektowana a przede wszystkim daje szeroki wachlarz możliwości wyboru miejsc docelowych i typów pracy.

Strona portalu:



Podsumowując stwierdzam, że taki wyjazd to możliwość poznania ludzi, świata, zyskania niesamowitych doświadczeń, nauki języka, radzenia sobie w nowych, czasem dziwnych sytuacjach a przede wszystkim innego spojrzenia na świat. To lekcja na całe życie. Bardzo cenię sobie przyjaźnie zawarte podczas tej pracy.


Dodam również, że po zakończeniu wolontariatu otrzymałam od ONG certyfikat potwierdzający jego odbycie wraz z zakresem realizowanych zadań.


Dla zainteresowanych poznaniem przygód Kuby, zachęcam do zajrzenia, na jego bloga. Prowadzonego przez  małego- dużego podróżnika, w którym jest co poczytać, zobaczyć zdjęcia i wideo relacje, kręcone w przerwie podczas surfowania!.

Blog Kuby:


Zapraszam .


Wyraź swoją opinię, zostawiając komentarz.
Jeśli podobał Ci się ten wpis, podziel się nim na Facebooku!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz