Wolontariat w dżungli,
czy w mieście? Sprawdziliśmy.
Kilka miesięcy temu
zdarzyło mi się pojechać na inny kontynent aby pracować jako wolontariuszka. W
dzisiejszym poście, chcę się podzielić moimi wrażeniami a także przedstawić za i przeciw tego typu wyjazdów.
Opiszę również możliwości portalu, poprzez, który wyszukałam moje ONG i udałam
się w świat. Aby obraz był pełniejszy, przytoczę dodatkowo opinie mojego kolegi,
współpracownika Jakuba, który także korzystał i nadal korzysta
z tego portalu, do wykonywania różnorodnych typów wolontariatu,- jego podróż nadal trwa!
z tego portalu, do wykonywania różnorodnych typów wolontariatu,- jego podróż nadal trwa!
Jest wiele możliwości wyjazdów
na wolontariaty czy misje. Oferowane przez organizacje, stowarzyszenia,
kościoły. Różny jest też czas trwania takiego wyjazdu, od kilku tygodni,
miesięcy do nawet kilku lat. Czasem trzeba opłacać pobyt, czasem nie.
Przygotowanie się i przejazd zazwyczaj we własnym zakresie musimy pokryć. Ale
tutaj przechodzę do tematów wiodących tego wpisu.
Korzystałam z portalu
workaway. Aby się zarejestrować należy dokonać opłaty w wysokości 23 euro.
Konto jest ważne przez rok, co oznacza, że w tym czasie możemy aktywnie wybierać i nie ograniczać się do zaledwie jednego miejsca do pracy wolontaryjnej. Rejestrujemy się i uzupełniamy swój profil. Ubezpieczenie załatwiamy we własnym zakresie.
Na platformie jest
dostępna lista gospodarzy, u których można pracować jako wolontariusz. Dla mnie
dużym plusem była dostępność państw. Można wybrać z listy dowolny kraj z całego
świata, np. Brazylia oraz region, którym jesteśmy zainteresowani. W zależności
od doświadczenia, czy zainteresowań, wybieramy typ wolontariatu, który chcemy
wykonywać. Ponieważ jest kilka możliwości. Począwszy od pracy w szkole, w hostelu, na
farmie, budowy domów w dżungli, pomoc prywatnym rodzinom. Praca zazwyczaj jest
przez ok.5 godzin dziennie w dni robocze.
Przydatny tutaj jest
język angielski, jest duże zapotrzebowanie na nauczycieli( nie tylko
zawodowych). Ale także artystów, inżynierów, osoby z pasjami, które mogą
przekazać swoją wiedzę i umiejętności potrzebującym.
Na wolontariacie
pracowałam z osobami od 18 roku życia do 65. Tego typu wyjazd można połączyć ze
zwiedzaniem świata. Spora część osób, które poznałam w moim projekcie tak
właśnie podróżowała. Czas uczestnictwa jest tu dowolny i zależy od
wolontariusza. Można pomagać przez tydzień ale też dużo dłużej.
Każdy typ pracy, będzie
się różnić od siebie pod kilkoma względami. Zacznę od finansów. Organizacja
wyjazdu plus późniejsze wydatki to istotna kwestia. Bywa, że za wikt i
opierunek płacić nie trzeba. Czasem jednak opłata taka jest. Zaczyna się od
kilku euro do kilkunastu dziennie. Czasem jest wyżywienie pełne, czasem jedynie
śniadanie lub w ogóle brak. Co do warunków mieszkaniowych, najlepiej dopytać
prowadząc dialog z wybranym gospodarzem. Bywa różnie. Oczywiście decydując się
na wyjazd wolontaryjny, nie liczyłam na pobyt w hotelu 5*.
La Esperanza- Trujillo |
Za gospodarza mojej
pracy wybrałam szkołę, w Peru. Pojechałam na trzy miesiące. Płaciłam 8 euro za
dzień. Dom w którym mieszkali wolontariusze składał się z dwóch pięter.
Standardowo w pokoju były po dwa łóżka piętrowe. W jadalni gdzie poza
posiłkami, przygotowywaliśmy lekcje był wiatrak(jako klimatyzacja).Posiłki 3 x dziennie, w tygodniu przygotowywane przez lokalne kucharki. W weekend wyżywienie organizowaliśmy we własnym zakresie. Rzadkością
w domu była ciepła woda pod prysznicem. Przeważnie było nas po około 21 osób z
całego świata. Pracowaliśmy od 8 do 12/12:30. Do moich zadań należało uczenie dzieci około dziesięcioletnich. Popołudniu mieliśmy czas wolny,
tak naprawdę uzależniony od typu pracy. Ja często przygotowywałam lekcje na
kolejny dzień. Weekendy prawie zawsze były wolne. Ponad połowę wolnego czasu spędzaliśmy na nauce surfowania a także na podróżach.
Ponieważ poznałam tylko
ten jeden projekt ONG, chcę napisać o doświadczeniu kolegi Jakuba, którego
podróż po świecie nadal trwa. Kuba pracował w trzech hostelach i na bambusowej
farmie w Malezji. W pierwszym hostelu spędził miesiąc gdzie pracował dla Malezyjskiej
pary, w drugim trzy tygodnie u Indyjczyka i w ostatnim, dwanaście dni u
Chińskiej właścicielki. W hostelach prawie zawsze praca była taka sama, czyli
sprzątanie, zmiana pościeli, zakwaterowanie i wykwaterowanie gości, udzielanie
pomocy oraz informacji dotyczących okolicy.
Zakwaterowanie różniło
się między hostelami. W pierwszym posiadał prywatny pokój, który jednakże był
połączony z ogólnodostępną łazienką. W związku z brakiem całej ściany działowej(
była tylko połowa), często narażony był na hałas w środku nocy. W hostelu
Indyjskim, Kuba mógł spać w drugim domu, gdzie było tylko 6 łóżek, bez
klimatyzacji. Lub w hostelu głównym, gdzie była klimatyzacja, aczkolwiek spał
na materacu na podłodze. W ostatnim hostelu korzystał z pokoju 2osobowego bez
klimatyzacji, niemniej lokalizacja w górskiej okolicy powodowała, że nie była
mu ona potrzebna. Nie płacił za zakwaterowanie w żadnym z hosteli. Nigdzie nie
było ciepłej wody(była możliwość jej udostępnienia),ale w zw. z klimatem nie
było takiej potrzeby. Zaznacza, że nie była to trudna praca a zasadniczym jej
plusem, była możliwość poznania, rozmów i wymiany doświadczeń z przyjeżdżającymi
turystami.
Na farmie bambusowej,
zlokalizowanej w dżungli, Kuba płacił 10
ringgit, po przeliczeniu ok. 9 pln za dzień, w tym posiadał zakwaterowanie i
pełne wyżywienie. Na farmie nie było zasięgu gsm ani internetu. Dzień pracy
zaczynał się o 8 aż do lunchu. Miał 1 lub dwa dni wolne w tygodniu. Do jego
obowiązków należało koszenie trawy, serwisowanie narzędzi, budowa schodów do
rzeki, oraz inne.
Tutaj możemy sobie
podać rękę, niezależnie od warunków, w których pracowaliśmy jesteśmy zadowoleni
z podróży. Bo po to pojechaliśmy, aby poczuć przygodę i przy okazji zrobić coś
dobrego.
Wracając do portalu
workaway, chcę dodać, że dzięki możliwości pozostawienia na koncie goszczącego
jak też i wolontariusza feedbacku ,- mamy sposobność skontaktowania się,
napisania wiadomości i poznania lepiej wybranego przez siebie miejsca. Dotyczy
to również kontaktu między wolontariuszami, których można zapytać o opinię. Uważam , że strona jest ciekawie zaprojektowana
a przede wszystkim daje szeroki wachlarz możliwości wyboru miejsc docelowych i
typów pracy.
Strona portalu:
Podsumowując
stwierdzam, że taki wyjazd to możliwość poznania ludzi, świata, zyskania
niesamowitych doświadczeń, nauki języka, radzenia sobie w nowych, czasem
dziwnych sytuacjach a przede wszystkim innego spojrzenia na świat. To lekcja na
całe życie. Bardzo cenię sobie przyjaźnie zawarte podczas tej pracy.
Dodam również, że po zakończeniu wolontariatu otrzymałam od ONG certyfikat potwierdzający jego odbycie wraz z zakresem realizowanych zadań.
Dla zainteresowanych
poznaniem przygód Kuby, zachęcam do zajrzenia, na jego bloga. Prowadzonego
przez małego- dużego podróżnika, w
którym jest co poczytać, zobaczyć zdjęcia i wideo relacje, kręcone w przerwie
podczas surfowania!.
Blog Kuby:
Zapraszam .
Wyraź swoją opinię, zostawiając
komentarz.
Jeśli podobał Ci się ten wpis,
podziel się nim na Facebooku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz